piątek, 11 sierpnia 2017

♡❤ MY PASSION❤♡
 ✺SUMMER

Dzień dobry bardzo!

Dłuuuugi czas już mnie tutaj nie było, mimo tego, że zdjęcia z poprzedniej sesji zalegały u mnie na dysku już jakiś czas. W związku z tym udostępniam je tutaj, w szczególności, że następne czekają na swoją kolej przy czym oczywiście są bardziej aktualne :)
Bywam tutaj rzadko, ponieważ ciągle poszerzająca się lista obowiązków nie maleje, a tylko wzrasta i brak czasu chcąc, nie chcąc temu towarzyszy.

I w sumie po ostatniej rozmowie ze znajomym, który stwierdził, że kreuje swoje życie na idealne, a w szczególności przygotowania do startów w bikini fitness chciałabym sprostować temat, bo faktycznie i wy możecie je tak odbierać, a jest to nie do końca - nie tyle co szczere , a realne. Ja po prostu nie lubię marudzić publiczne o problemach i przeciwieństwach, które pojawiają się na mojej drodze sięgając po założone wcześniej cele. Gdybym mówiła na bieżąco o tym, że na prawdę często jest trudno i ciężko w pewnych sytuacjach to czułabym się tak jakbym miała się wam żalić, a bardzo tego nie lubię (tłumacząc to sobie mniej więcej tak - "jak Ci nie pasuje takie życie to po co to robisz?", a może właśnie powinnam to mówić, ponieważ wiele z was uważa coraz częściej, że przygotowanie idealnych proporcji sylwetki to pikuś, a tak nie jest, zupełnie. Dlatego chyba powinnam o tym wspominać, ale pisać również i motywować was tym, że nie jest warto się poddawać mimo przeciwności losu, niezależnie od tego jaki mamy cel, czy to jest wymarzona sylwetka czy praca czy też piękny dom - i tak też zamierzam działać!

I w związku z tym, że rozpoczęłam już ten temat rozwinę go troszkę, abyście mogli mnie odrobinę "przejrzeć" i przekonać się o tym jak to na prawdę wygląda od podszewki :)
Otóż przygotowania do startów w bikini fitness, przynajmniej w moim przypadku są mega zaje****** ciężkie. Nie dlatego, że na tą chwilę nie mam siana, aby inwestować w siebie, biorąc pod uwagę wszystkie wydatki, które są związane z rozwojem mojej sylwetki, ale dlatego, że mam tych pieniędzy dosłownie na "styk" i jakąś małą, dodatkową pomoc ze strony rodziny (nie, nie jestem "bananowym dzieckiem" - choć fajnie by było:) i nie jest to wykładanie całej kasy ze strony mojej rodziny na moje mieszkanie, ciuchy i wszystkie inne zachcianki, ale np. pomoc ze strony mojej babci na możliwość kształcenia się - czyli studia). Ok, ktoś pomyśli - no to jeśli stać Cię na to wszystko, a to i tak jest dużo to masz super życie - HAHAHA! Większej bzdury usłyszeć nie mogłam. Pieniądze, które zarabiamy zawsze są z jakiegoś źródła - ja pracuje w korporacji - wiecie co oznacza słowo korporacja? Jeśli chcecie rozwinąć horyzonty swojej świadomości na ten temat zapraszam na fora firm z takiej kategorii i branży FMCG. Nie mogę szykanować pewnych zachowań tutaj, ponieważ pamiętajcie o tym, że jeszcze jestem częścią tej całej gonitwy za $ i byciem zwykłą "cyferką", mniej więcej - nie robisz planów, nie jesteś potrzebny;) Każdy ma swoje marzenia - ja również dążę do tego by w końcu móc robić coś co kocham, ponieważ w tej chwili życie bez aktywności fizycznej byłoby...hm...nudne, beznadziejne, bez polotu? Trenując czuję się jak rybka w wodzie! Tylko nie zawsze. Wtedy gdy sypiam więcej jak 5-6h i nie padam na twarz po całym dniu ciężkiej pracy będąc zarówno kierowcą (ponad 200k przejechanych km/2,5roku pracy tutaj), handlowcem, księgową, psychologiem, czasami dostawcą no i najważniejsze... WORKIEM TRENINGOWYM klientów, którzy mają ciężki dzień i na kimś muszą to wyładować:) A oprócz pracy, która u mnie jest 5 dni w tygodniu dochodzą weekendowe studia, ponieważ jak wiecie warto się zabezpieczyć na przyszłość i w tej chwili wyższe studia w niektórych firmach to nawet dodatkowy warunek konieczny do spełnienia w momencie aplikacji na stanowisko pracy. Tak, mam wolne "wakacje" - jako po części student. Tylko mam jeszcze pasję i te marzenia o których wspomniałam, chyba mega ważne w życiu każdego z nas;) W związku z tym, aby rozwijać siebie jeszcze bardziej pod tym kątem postanowiłam poświęcić wolny czas i nawet odrobinę urlopu na podjęcie kursu personalnego. I tak o to pojawiają się dodatkowe kwalifikacje, które może na ten moment nie są wykorzystane w ramach spełnienia marzeń, ale wiem, że będą! Dlaczego? Z racji tego, że przy 4 treningach tygodniowo, które wykonuję skrupulatnie i na 100% od stycznia (od tego czasu do startów sylwetkowych przygotowuje mnie Akop Szostak, któremu oczywiście mega dziękuję za wszystkie wskazówki, plany i wiedzę jaką dotychczas mi przekazał) mogę poprawić efektywność wykonywanych przeze mnie ćwiczeń zwracając jeszcze bardziej uwagę na technikę, postawę ciała itd. A to skutkuje oczywiście tym, że możemy jeszcze bardziej wpłynąć na poprawę i progres naszych mięśni i oczywiście całą sylwetkę. To nie wszystko! Plan dietetyczny, którego muszę trzymać się w pełni to tylko plan, musimy jeszcze przerzucić wersję elektroniczną w "garnkową" przygotowując posiłki na cały dzień... dodatkowo warto wspomnieć, że jest jeszcze coś takiego jak zlew pełny garnków, brudne podłogi, pranie i kochany towarzysz domu jakim jest mój królik, któremu również trzeba ogarnąć kuwetkę:D Niestety Pana domu nie zdążyłam jeszcze poznać, bo jak widzicie...hm...za bardzo nie ma kiedy, a i poza tym, któremu z facetów potrzebna jest tak niezależna i jasno nastawiona na cel kobieta?;) Nie będę już wspominać o innych dodatkowych zajęciach jakimi są chociażby pozowanie, zakupy itd., bo na pewno zdajecie sobie już sprawę z tego, że obowiązków jest sporo.
Teraz pewnie zastanawiacie się po co mi to wszystko? Ta wariacja, natłok obowiązków, kiedy czas na życie? No właśnie liczę na to szczerze w głębi serca, że ciężka praca popłaca i że przyjdzie czas w którym w pełni będę mogła poświęcić się tej dziedzinie życia. To mój wybór, jest cholernie ciężko, ale efekty i duma z tego jak czasami ktoś z was pisze do mnie, że jestem motywacją, że bierzecie ze mnie przykład, korzystacie z podpowiedzi (których chciałabym dawać więcej, bo uwielbiam kucharzyć ze zdrowymi produktami, ale no..nie ma kiedy) jest nieziemskie! Dlatego nie narzekam, nie piszę o negatach, bo to jest "moje własne dziecko", ale jeśli chcecie takiej szczerości z mojej strony to częściej będę się uzewnętrzniać:) Ja wybrałam taką drogę i jedyne czego możecie mi życzyć to sukcesu, bo to już część mnie, dlatego nawet jakbyście mi dopłacili to nie zrezygnowałabym z marzeń na poczet wygody:D

Monolog jak nigdy! Ciekawe czy w ogóle dotrwaliście do końca... jak tak to życzę wam również takiego samozaparcia i powera! Miłego popołudnia :)












1 komentarz:

  1. Roksana podziwiam Cię za upór w dążeniu do celu mimo tego że nie masz lekko ! Na prawdę dajesz 110 % motywacji do treningów i "podbijasz teścia" :p
    Życzę sukcesów !! ��

    OdpowiedzUsuń